Szczęście przychodzi wtedy, gdy przestajesz narzekać na problemy, które masz i zaczynasz doceniać to, jak wiele innych masz już za sobą.
Na dzień dzisiejszy wiem, że mieliśmy sporo szczęścia i mamy go nadal. Tomek operację na otwartym sercu i czas rekonwalescencji przeszedł rewelacyjnie. Po tygodniu byliśmy w domu, a po dwóch miesiącach mogliśmy wreszcie rozpocząć rehabilitację. W prawdzie w międzyczasie wylądowaliśmy w szpitalu z zapaleniem oskrzeli, a od jednej lekarki usłyszeliśmy "... ten mały dałnik ma gorączkę..?" - ale teraz to nieistotne. Mamy Tomisia w rewelacyjnym stanie. Mądrego cwaniaka. Śmieszka.
Nie mówię, że jest łatwo. Bywało ciężko. Ale jest ok. Nie sądziłam, że może być "normalnie" z "takim" dzieckiem. Nie potrafiłam sobie tego wyobrazić. Bo jak to - jechać na wakacje z niepełnosprawnym dzieckiem? Da się? Niemożliwe. Na zakupy? Do znajomych? Po prostu żyć? Serio, można tak? Przecież niepełnosprawność to pasmo nieszczęść, ubolewania i poświęcania się.
Nie. Mamy swoje problemy i trudności, ale także "normalne" życie. Taką właśnie mamy normalność: z comiesięcznym ustalonym grafikiem rehabilitacji - praktycznie codziennie. Ustawiamy swoje zajęcia pod zajęcia Tomka. Da się. Jesteśmy zmęczeni, czasem w cholerę. Dużo kombinujemy. Ale staramy się dla niego - żeby był jak najbardziej sprawny i samodzielny. Przy czym nie zapominamy o tym, że jesteśmy tylko i aż rodzicami. Co to znaczy? Ano tyle, że zweryfikowałam swoje zapędy do codziennego ćwiczenia z Tomisławem pod każdym możliwym kierunkiem. Ćwiczymy, uczymy się i bawimy, ale nie jestem jego terapeutką.
A może ktoś powie, że zespół Downa to nic, bo są gorsze choroby dzieci, które wymagają ogroma wyrzeczeń i poświęceń. Prawda. "Cieszę się", że to tylko zespół (no i jakby o sercu zapominam), choć nigdy się się z nim nie pogodzę. Zaakceptowałam, z trudem. Do dziś nie wiem w 100%, kiedy o tej diagnozie lepiej się dowiedzieć - czy w ciąży, bo można się przygotować czy po porodzie, bo wpadasz w wir ogarnięcia nowej rzeczywistości.
Jak widać, ks. Twardowski był mądrym człowiekiem. I tej mądrości mu zazdroszczę. Długo nie potrafiłam uwierzyć i przekonać się, co do treści tego wiersza. Dopiero czas pokazał, że te "małe wielkie nieszczęścia potrzebne do szczęścia" są naprawdę potrzebne. Chociaż trudne.
Kiedy mówisz
Aleksandrze Iwanowskiej
Nie płacz w liście
nie pisz że los ciebie kopnął
nic ma sytuacji na ziemi bez wyjścia
kiedy Bóg drzwi zamyka - to otwiera okno
odetchnij popatrz
spadają z obłoków
małe wielkie nieszczęścia potrzebne do szczęścia
a od zwykłych rzeczy naucz się spokoju
i zapomnij ze jesteś gdy mówisz że kochasz
1988
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz