niedziela, 3 maja 2020

Jakiś plus kwarantanny

   Kochani, jak zwykle długo nas nie było. Tutaj. Bo na FB jesteśmy często. Jakoś łatwiej i szybciej, i bez pisania przydługaśnych tekstów. Tzn., nie zawsze mam coś, co nadaje się na bloga, a lekkiego pióra nigdy nie miałam, żeby pisać o wszystkim i o niczym, słowa nie sypały mi się z rękawa. Wręcz przeciwnie. Ale do rzeczy. 
   Kwarantanna jaka jest każdy widzi. Jedni korzystają z wolnego, inni muszą zapierdzielać na kasie w biedrze. Zaliczając się po części do tej pierwszej grupy Polaków - po części, bo jednak pracuję zdalnie - zawzięliśmy się z ojcem mych dzieci. Brak terapii, wyjazdów, więcej siedzenia w domu - to wszystko sprzyjało idealnie, by wdrożyć plan "PampersOut". Tak. Wreszcie nastąpił ten moment. Odpieluchowanie. Trening czystości. Zwał, jak zwał. Myślałam długo, oj myślałam. Bo przecież on nie czuje, jak leje. Nawet, gdy przez wakacje chodził bez pampra i zaczął w majty sikać na podwórku, to z zaciekawieniem stał i patrzył, jak to fajnie mu coś po nogach leci. Oj byłam bardzo sceptycznie do tego nastawiona mimo, że: a) chciałam, b) no przecież ma już prawie 5 lat!, c) panie w przedszkolu wierzyły bardziej. 
Nakupiłam na allegro pieluszek wielorazowych z dodatkowymi wkładami, majtek treningowych i zaczęliśmy. Pierwsze podejścia  mieliśmy pod koniec lutego, po chorobie Tomka. Dostawał wór do przedszkola. W samochodzie jechał w pieluszce/majtkach z wkładem, który (przesiurany; trasa trwa 12 minut) wyciągałam mu przed wejściem do sali. Na standardowe hasło "Pamiętaj, że masz majteczki i nie wolno do nich sikać. Będziesz wołał na ubikację?", standardowo przeczył głową. Sikał im pięknie, gdy go wysadzały. Dzieci biją brawo, gdy Tomek wychodzi z łazienki. W domu za h,ja, nie posadzisz go na ubikacji. Pewnie dlatego, że nie ma dzieci. Sama Kinga nie wystarcza. Na początku wór wracał pełen mokrych ciuchów, z czasem było ich coraz mniej. Zdarzyło mi się nawet odebrać go w tych samych gaciach, w jakich go zostawiłam. Szok i niedowierzanie. 
Cóż, kiedy w domu cały czas była walka. Nie usiądzie. Wszystko, gdzie siadywał, a nie można było przetrzeć czy szybko wyprać, obkładałam podkładami i ręcznikami. Wysikiwałam go co 20 minut - bo jakbym mu te dwie kropki zostawiła, to za 3 minuty siedzi w kałuży. Dużą niedogodnością w tym czasie były wyjazdy na terapie. Bo niby ma nie sikać, ale jak to zrobić, żeby przez godzinę nie zsiurał się na fizjoterapii? Tym bardziej, że nie czuje tego jeszcze, a z ciocią Asią jest tak świetna zabawa, że kto by myślał o sikaniu! Mieliśmy to tak bardzo poszarpane. Dlatego kwarantanna była jakimś darem niebios w tym momencie. Zawzięliśmy się. Znowu odsikiwanie co maksymalnie pół godziny. Ze śpiewaniem, bo jak go przekonać, żeby siadł. Na dwór dostawał wkłady w majtki. Odsikiwanie przed jedzeniem, po jedzeniu, w trakcie też, przed wyjściem na podwórko to już musowo. Po jakimś tygodniu trwania "KwarantannaSik" zauważyłam, że czas między jedną wizytą w wc, a drugą wydłuża się. Na podwórku też się długo potrafił nie zmoczyć. 
Poszło. Zaskoczył. Teraz jesteśmy w miejscu, w którym Tomi potrafi naprawdę długo wytrzymać bez sikania. Owszem, trzeba się namęczyć, żeby go przekonać do wizyty w ubikacji (gdy już kojarzę, że długo nie był), czasem w zabawie się zapomni, co jest całkiem normalne. Możemy iść na podwórko, spacer, rower. Wytrzymuje. Nawet w nocy kiedyś przyszedł, że chce się załatwić. Czasami rano zdejmuję mu suchego pampersa. Nadal nie jestem za niego pewna i wiary nie daję, gdy mówi, że nie chce, a siedząc minutę później na ubikacji, zdaje się, że urządza jakiś potop. Ale jest już dobrze.
Na nieszczęście (swoje) pokazałam mu, jak sikać na stojąco. Musiałam go szybko tego oduczać i znieść na podwórko nocnik. Frajdą jest uciekać przed matką z gołym tyłkiem. Pół biedy jeszcze z tyłu podwórka, ale ostatnio musieliśmy się załatwić na spacerze. Zrobił. Ale za 4 metry sam od siebie zaczął się rozbierać na środku drogi ;) Więc no... Gdyby nas ktoś kiedyś spotkał w takiej sytuacji, to sorry ;) 
Żeby nie było za kolorowo, to przeciwwagą do jedynki jest oczywiście dwójka. No i tutaj walczymy, oj walczymy. 1 na 10 ląduj w ubikacji. Resztę przypadków przychodzi mi z radosnym uśmiechem oznajmić makatonem, że zrobił w gacie. Ani prośbą, ani groźbą. Nie pomaga straszenie, chwalenie, przekupstwa i nagrody. W akcie desperacji zaczęłam się zastanawiać, czy nie ma jakiś jednorazowych, papierowych majtek na chudą dupkę pięciolatka. Nie znalazłam. Musiałam na dziale dziecięcym w Auchan dokupić majtasów na dzieci w wieku 2/3 lata (bo taki chudy).
   Nie jest źle. Naprawdę myślałam, że będzie dużo gorzej. Że potrwa to wieki wieków. Jakoś poszło. Może mogliśmy próbować wcześniej, ale jet to trudne w gąszczu zajęć dodatkowych, na kwarantanna w tym przypadku naprawdę była u nas plusem. Teraz możemy spokojnie wracać na terapię w majtkach :) 
   A Wy znaleźliście jakieś plusy izolacji? Nie mówię, o plusach na wadze :) 









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz