czwartek, 31 marca 2016

spring suprise suprise

   Od rana wychodziliśmy na spacer. W międzyczasie puściłam 3 pralki, a Tom zdążył się 2 razy wyspać. Wystawiłam tę nieszczęsną suszarkę z praniem na balkon i myślę sobie, "kurde zimny wiatr". No więc, gdy już po obiedzie wreszcie wyszliśmy Tomaszek miał na sobie kolejno: krótkie body, długie body, kalesonowate spodnie, skarpetki, dżinsy, jeszcze grubsze skarpetki, zimowy sweter, apaszkę, grubą kamizelę od cioci Oli, do której wreszcie dorósł, "cieńszą" zimową czapkę. Przykryty oczywiście kocykiem.

Za przystankiem, który znajduje się 5 metrów od naszego domu byłam już spocona i rozpięłam polar. Pod cmentarzem 20 metrów dalej rozpinałam tomkowy kubraczek i lekko odkryłam koc. Docierając do przedszkola po plecach mi kapało. Tomek został porwany, a gdy zobaczyłam go ponownie jego facjata była czerwona jak jego kalesony. Łaskawie zdjęłam dżiny, grube skarpetki i długie body. A soku w butli myślałam, że braknie, tak pociągnął.
(matka się złamała i czasem da mu sok zamiast wody. No i to, to można pić, bo woda czy gorzka herbata to nie bardzo. Chyba się złamię znów i posłodzę mu trochę rumianku, jak tak dalej pójdzie. No wiecie,ile kosztuje bobofrut pomidorowy?! Albo te inne, jeszcze mniejsze? Skandal w biały dzień)
Wracając z przedszkola oddechu miał więcej. Oczywiście wszystkie drogi przespał.
 Obudził się w biedrze, do której matka weszła po "konieczną natychmiastowo potrzebną rzecz", której zapomniała kupić. Kupiła natomiast 2 siaty rzeczy niepriorytetowych i stłukła jajko.
   W marcu zeszłego roku też była piękna pogoda. Już w połowie zaczęliśmy z Tomkiem w brzuchu siewy. Dziś się nam też to udało z tą różnicą, że Tomisław towarzyszył mi już poza brzuchem (całkiem zadowolony) i na razie tylko poszalałam z pomidorkami. Tylko 12 sztuk.
Dzień 1. Widać nic. Pomidorki "Maskotka". Ło mamo, jakie dobre!
Potem będzie marchewka, pasternak, rzodkiewka, dynia żółta i zielona oraz oczywiście słoneczniki. Jak tylko tatinek zrobi nam nową grządeczkę. Większą. Hm, dużo większą od obecnej :-) Nie, nie wiem, gdzie.
   Tomik na reha bardzo lubi gąsienicę.


Szukaliśmy i tylko olx i używane sztuki. Myślimy kupić-nie kupić, potrzebne-niepotrzebne. Temat przycichł. Aż tu ciocia Irka dzwoni, że nasza znajoma wystawiła tę glizdę na tablicę. Daleko byśmy szukali, a w sąsiedniej wsi chcieli się jej pozbyć. Atomek dziękuje jeszcze raz za prezent. Ale i tak najważniejsze, to dostać się do jej włosów/czułek/co to jest(?).





Zabawa wykańcza, serio. Padłem jak mucha zaraz po 19. Wczoraj spałem tak, jak na zdjęciu. Pozycja wyjściowa - plecy/prawy boczek, na poduszce. Walczyli ze mną kilkakrotnie, żeby mnie ułożyć normalnie. Zobaczymy co będzie dziś.
Dobranoc bąbelki!

1 komentarz:

  1. No rzeczywiście widaç,że ma synek ubaw z tą gàsienicą. W łóżeczku chyba dalej się za nią uganiał,aż skarpetki pogubił😁😁.pozdrawiamy.

    OdpowiedzUsuń