czwartek, 28 stycznia 2016

Well done!

   Czasu mi brakuje, nie zadążam. Robię wszystko i nic i jakoś dni się zlewają i dobrze, że kalendarz w komórce sam się przypomina i znowu nowy dzień. No. Właśnie jakoś tak się dzieje wszystko jednym ciągiem. Szybko. Znów nowy tydzień. I okazało się nagle, że 23 stycznia Tomisiątko skończyło 7 miesięcy :) Powoli wyrastamy z rozmiaru 62 i doganiamy do 68 :D Może i mielibyśmy już też te magiczne 6 kilo, gdyby nie to nieszczęsne zapalenie oskrzeli, podczas którego waga nam poleciała w dół. Tzn. nie mnie, Tomkowi jak najbardziej. No, ale gonimy, gonimy.
   Gonimy też cały czas za rehabilitacją. Dwa razy w tygodniu lądujemy w Punkcie Wczesnej Interwencji w Tychach - OREW Tychy. Ciocia Asia fajna jest, więc z reguły Tomisław zadowolony też jest (no przecież, interesują się mną i dotykają!). Wyjątkiem od reguły są ćwiczenia, podczas których wypadałoby przestać się leniuchować i popracować - tu dźwignąć, tam podnieść, trochę się pomęczyć.
Spotykamy się też z logopedą. Tomek przepada. Jest wytarmoszony na wszystkie możliwe sposoby, buźka wymasowana, pełne zadowolenie. W domu po moich masażach tego wniebowzięcia nie ma. Ciocia Gosia ma chyba jakiś magiczny urok. Mogłaby tą magią sprawić, że przestanie mleko cieknąć po brodzie podczas picia z flachy :P
   Lutowy kalendarz zapchany wyjazdami do specjalistów przynajmniej 3x w tygodniu.
Ale mam nadzieję, że uda nam się kiedyś wyjechać na turnus rehabilitacyjny i rozpocząć przygodę z Metodą Krakowską prof. Jagody Cieszyńskiej :)
Tu mnie jeszcze kulają, to spoko, fajnie jest.
   Zaczęliśmy rehabilitację 16 grudnia i praktycznie z dnia na dzień zauważyliśmy postępy. W pracy nad napięciem mięśniowym pomagają też plastry lepione przez panią Asię na tomkowym brzuchu (kinezjotaping). W przeciągu miesiąca Tomek coraz dłużej potrafi trzymać główkę leżąc na brzuchu. I bardzo by chciał oglądać świat z tej perspektywy, ale przecież to męczące jest, więc pomarudzić po chwili też trzeba. Znosi go jeszcze na lewą stronę, ale powolutku mam nadzieję, że to wypracujemy.
Co mi to tu macha?
Miesiąc temu w ogóle nie interesowały go jego nóżki. Żeby je zauważył trzeba było mu je pokazać. Albo podnieść dość wysoko jego szanowny zadek. Co prawda leżąc w leżaczku nogi były co chwilę w powietrzu, ale generalnie wisiało mu to, że czyjeś szłapki pomachały. Od kilku dni (bez oklejonego brzuszka! a więc i bez dodatkowego wsparcia) nóżki są często chwytane rączkami i przyciągane. Pewnie byłyby mocniej trzymane, gdyby nie słabe i leniuchujące ręce ;) No to kolejny kroczek do przodu :)
Co za męczarnia, rękę każą wyciągać samemu!
Strasznie się wkurzam podczas tego ćwiczenia, ale jest już dużo lepiej niż na początku!
Tak się kulać do przodu i do tyłu ewentualnie jeszcze mogę!
Pompki to chyba razem powinniśmy robić, żeby wzmocnić ramiona... Jak na razie są zdarzają się dzieciakowi podrygi pt. "pół centymetra do góry hop! ale jednak nieee, bo to ciężkie jest".
Narcyz. Lubię się przeglądać w lustrze.
 
Kolce mi nie straszne! Mama mówi, że chyba mam jakąś niedoczulicę :P 
   Swoją drogą, to najlepiej się mu leży na mojej klacie. Ciekawe czemu.

   Chciałam jakoś tak "autorsko" przedstawić Wam naszą metodę rehabilitacji NDT-Bobath. Jedynie, co mi autorsko przychodzi na myśl, tak żeby nie parafrazować wpisów dostępnych w internetach to "pokazanie prawidłowego wzorca ruchu". Bez sensu więc. Tzn. nie Bobath bez sensu, tylko moje autorskie tłumaczenie, bo nikt inny oprócz mnie nie wie, co się pod tym kryje. Pozwoliłam więc sobie skopiować fragment tekstu ze strony Polskiego Stowarzyszenia NDT-Bobath:

   Usprawnianie według Metody NDT-Bobath ma pomóc dziecku we wszechstronnym rozwoju tak, aby mogło uzyskać niezależność w życiu i wykorzystać swe możliwości na tyle, na ile pozwala istniejące uszkodzenie Ośrodkowego Układu Nerwowego (OUN).
   Uzasadnieniem dla opracowanego postępowania Metodą NDT-Bobath było stwierdzenie, że rozwój dziecka z dysfunkcją OUN, w tym z Mózgowym Porażeniem Dziecięcym (MPDz), przebiega inaczej niż rozwój prawidłowy. Doświadczenia czuciowo-ruchowe takiego dziecka są odmienne, co wywołuje nieprawidłowe odczuwanie własnego ciała oraz nieprawidłowe ruchy. Reakcje prostowania i równowagi często nie rozwijają się. Zaburzenia w napięciu mięśni i niewłaściwe jego rozłożenie powodują powstawanie odmiennych wzorców ruchowych, typowych dla poszczególnych zaburzeń. Pierwsze nieprawidłowe objawy dotyczą zwykle kontroli głowy i tułowia. Następnie rozwijają się nieprawidłowe ruchy w dystalnych częściach ciała. Dominują wzorce zgięciowe i wyprostne, a rozwój ruchów rotacyjnycch jest znacznie upośledzony.

   W związku z powyższym główne zasady usprawniania według koncepcji NDT-Bobath obejmują:
– wpływanie na napięcie mięśni poprzez obniżanie napięcia wzmożonego i podwyższanie obniżonego, co jest możliwe dzięki zastosowaniu odpowiednich technik postępowania już od pierwszych miesięcy życia,
– hamowanie nieprawidłowych odruchów oraz
– wyzwalanie ruchów w formie najbardziej jak to jest tylko możliwe zbliżonej do prawidłowych, co zostaje osiągnięte poprzez wspomaganie i prowadzenie ruchu z punktów kluczowych, czyli punktów kontroli ruchu, którymi są: głowa,obręcz barkowa , obręcz miedniczna i inne części ciała, oraz
– wykorzystywanie i utrwalanie zdobytych umiejętności ruchowych w codziennych cynnościach.

   Terapeuta ćwiczy całe ciało dziecka, a nie porusza wybranymi kończynami. Dzięki temu dostarcza odpowiednich doznań czuciowych i ruchowych, a dziecko jest dynamicznie aktywizowane. Pomoc przy wykonywaniu ruchu powinna być taka, aby zapewniała maksymalny i aktywny udział dziecka, a jednocześnie nie wywoływała nieprawidłowych odpowiedzi wynikających ze zbyt dużego wysiłku czy stresu.
Każdy ruch jest odpowiednio przygotowywany i połączony z przemieszczaniem ciężaru ciała i środka ciężkości. Rodzaj, tempo i rytm ćwiczeń dobiera się indywidualnie. 
Podczas ćwiczeń dziecko nie powinno płakać, gdyż płacz zmniejsza skuteczność działań terapeutycznych oraz powinno mieć zapewnione pełne poczucie bezpieczeństwa, co warunkuje osiągnięcie współpracy i akceptacji z prowadzącym ćwiczenia.

   Podczas pierwszych zajęć zostaliśmy zapytani, jak reagujemy na to, że dziecko płacze podczas ćwiczeń. Ha! Wyrodna matka stwierdziła, że poryczy i przestanie. Niestety, Tomisław będzie miał ze mną przesmolone - zboczenie zawodowe daje o sobie znać. Otóż nie chce mu się, trzeba włożyć trochę wysiłku, to co zrobić? Popłaczę, może mi odpuszczą! Guzik tam. Widzę, jak ten jego lament jest udawany. Wścieka się, bo jest trzymany za ręce, nogi na piłce i nagle każą mu się podnosić. No przecież, nie wkurzałoby Cię, jakby Ci ręce skrępowali? W momencie przyjęcia dla niego wygodnej pozycji, na twarzy Tomka pojawia się cwaniakowaty uśmiech. Czasem piekli się tak, że aż toczy pianę. Dajemy mu chwilę oddechu, a później znów do boju. Wtedy się faktycznie potrafi chwilę dłużej obrazić.
Ale to jest chyba trochę wredne śmiać się z własnego dziecka, nie?

2 komentarze:

  1. Ale jesteś dzielny kolego. Dawaj ,dawaj nie przestawaj��.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń